Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

kamieni. Drobny żwir i piasek sypał się spod ich bosych, brudnych stóp.
— Odwrót — wołał Hubert — jazda wgórę, widzę ich, są tam.
— Znaleźli chyba — pomyślała wzruszona Wandzia. Serce biło jej prędko. Może lada chwila ukażą się obładowani skarbami poszukiwacze. Ale zdaleka, na porosłem trawą zboczu góry, zobaczyła tylko małego chłopaka w podartej bluzie. Stał sobie i skubał czerwone guziki. Naturalnie, nie zdarzyło się nic.
Wandzia śmiała się sama z siebie. Musiała to być tylko zabawa. Ale chociaż była już dosyć duża, żeby wiedzieć, że niema ukrytych skarbów, wzięłaby chętnie udział w tej zabawie.
Ojda z pomysłami i marzeniami była inna niż tamte dziewczynki i może nawet lepiej byłoby zaprzyjaźnić się z nią jak z… Oleńką.
Aż się zdziwiła, kiedy jej to przyszło do głowy, ale już od tej chwili sama pragnęła, żeby się w nowem miasteczku zdarzyła jakaś przygoda. Bo przecież naprawdę przygody były najpiękniejsze w życiu.
Z Ojdą nie się nie zmieniło. Opuszczała lekcje, przynosiła zatłuszczone zeszyty, albo nie miała ich wcale i już nigdy nie była w klasie ani taka wesoła, ani pełna pomysłów jak wtedy na Zamkowej Górze. Nigdy nie zdradzała się też z tem, że widziała tam Wandzię.