Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

niewiele, dlatego na pauzach, przy obiedzie, o każdej porze dnia można było słyszeć nieskończone rady, co zrobić i jak.
W klasie rosły długie łańcuchy dla ozdoby, złote, czerwone i modre. Krzyżykami szyły Oleńka, Gretka i Truda serwetki, inne robiły z koralików poduszki do szpilek, Wandzia i Lilka — zabawne kolorowe pajace z wełny. Nożyczki dzwoniły, klej lepił palce i rozmowy brzęczały nieustannie.
Zawsze jednak nie wszystkie dziewczynki przychodziły. Ojda nie pokazała się ani razu.
Któregoś popołudnia, kiedy praca wrzała wśród rozrzuconych kolorowych strzępków i arkuszy, pomyślała Wandzia o niej. Właśnie Lilka podniosła do góry swój haftowany laufer.
— Dycht[1] jak bławatki! — zawołała — nie?
— Właściwie — rzekła Wandzia — dlaczego nie wszystkie dziewczynki przychodzą, przecież mamy jechać razem wszystkie, to największa przyjemność.
— No, jak chcą — krzyknęła Truda — myśmy przecież mówiły.
— Prosić je, czy co?

— Może się wstydzą wziąć te pieniądze, albo jeszcze coś innego — powiedziała Wandzia zamyślona.

  1. Zupełnie.