Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na co się tak patrzycie, Ojda, czego się gapisz jak sroka w kość?
— Głuptas — krzyknęło pięć dziewczynek jednocześnie, a pani spokojnie skierowała na nią oczy:
— Przecież to morze.

VII.

Dziewczynki wyjechały rano, a dopiero popołudniu podniecone i pełne wrażeń przyjechały na miejsce do Gdyni.
W parterowym białym domku na nowej ulicy, której część dopiero była zabrukowana, a reszta stanowiła polną drogę, mieścił się rodzaj schroniska dla wycieczek.
Trzeba było dwadzieścia dziewczynek ulokować w dwuch pokojach.
Myto się pokolei w dużej porcelanowej misce w kwiaty. Miska też wydawała się niezwykła. Jeszcze żadna nie widziała takiej. Jeszcze żadna nie jadła wspaniałego wędzonego węgorza, ani łososia, które zostały uroczyście podniesione wgórę, żeby je dokładnie obejrzeć przed jedzeniem.
Wczesną kolację zajadano przy długim stole nakrytym czystym obrusem. W wazonach czerwone maki prószyły swojemi czarnemi słupkami. Na ścianie wisiała tabliczka jeszcze z przeszłorocznego Święta Morza z napisem:
„Gdynia, najmłodsze miasto Polski wita was”.
Płaskie wędzone flądry i wielkie dorsze to