Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/43

Ta strona została uwierzytelniona.

Postanowiono zwiedzić całą Gdynię, samo miasto, bo o innych spacerach nie można było marzyć, nawet na to pani zgadzała się niechętnie, ale dziewczynki nalegały gorąco.
— Nie jesteśmy z cukru, pójdziemy, nic nam się nie stanie.
Kiedy ulewa uspokoiła się trochę i tylko drobny, gęsty deszczyk mżył, przegłosowano pójście. Dziewczynki pełne entuzjazmu ruszyły i oglądały bez końca nowiutkie, dziwnie odświętne przez tę nowość, miasto z pięknemi nowoczesnemi gmachami.
Obejrzały mały domek, w którym mieszkał Żeromski, dziwiły się, że wiele domów nie miało jeszcze numerów. Obok wielkich budowli stały niezabudowane, trawą porosłe place. Wycieczka szła parami, Wandzia obok Ojdy.
W pewnej chwili spojrzała Wandzia na nogi przyjaciółki. Przez podeszwy jej pantofli wyraźnie przepływała woda, cery i łatki żałośnie wyglądały zmyte z pasty. Okazało się, że nietylko cukier przepuszcza wodę. Nie miało wcale sensu utarte powiedzonko „nie jesteśmy z cukru”.
Ale mimo podartych pantofli, Ojda z całym zapałem oglądała wszystko i zdawała się nie pamiętać o mokrych stopach.
W powrotnej drodze porobiono zakupy. Wandzia kupiła dla Jasia woreczek z muszelkami. Były tam rzadkie okazy, prześlicznie wygięte ślimacznice i rożki. Najpiękniejszą bursztynową