Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.

portowi, polskiemu statkowi transatlantyckiemu „Kościuszce” i obcym okrętom, które tu zawinęły.
Oglądały nieznane bandery i pouczone przez przewodnika, zaczęły je same rozpoznawać:
— O, to szwedzka, niebieska i żółta z krzyżami, a tamta duńska.
Można się tutaj było najlepiej nauczyć geografji.
— A jak wyglądają tamci marynarze? — dopytywały się dziewczynki, bo okręty wydawały się zupełnie puste.
— Zobaczycie — mówiła pani — a zresztą, cóż wy sobie nadzwyczajnego wyobrażacie? Ot, marynarze, tacy sami, jak ci, którzy spacerują na naszem wybrzeżu i mają na czapkach napisy „Marynarka handlowa”, albo Wojenna.
Wkrótce zresztą zobaczyły dziewczynki marynarzy z duńskiego okrętu „Johansen”, wysokich jasnowłosych mężczyzn, którzy im wesoło kiwali rękami i wołali coś, co brzmiało jak „Kopenhaga”. Może to oznaczało zaproszenie? Niestety, nie można było z niego skorzystać. Ale przejażdżka w porcie, to nie było jeszcze dosyć morza. Kiedy część dziewczynek pod wyznaczonym dyżurem Małgosi i Lilki została na molo, reszta pojechała na spacer rybacką łodzią. Pozostałe miały jechać później na zmianę.
Stary, siwy rybak, Kaszub wiosłował i odpowiadał na tysiączne pytania dziewczynek.