Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/47

Ta strona została uwierzytelniona.

czliwie zwróciła się do rybaka, ale nim wymówiła słowo, już Ojda zaczęła zrzucać pantofle i sukienkę, pod którą, jak wszystkie dziewczynki miała tego dnia trykot kąpielowy.
Jeszcze raz plusnęła woda.
— Ojdowska — krzyknęła pani, niepewna, czy należy jej pozwolić. Tkliwa Oleńka wybuchnęła płaczem, za nią Brysia i Truda. Ale stary Kaszub spokojnemi uderzeniami wioseł powoli kierował łódź w ich stronę. Odrazu spostrzegł, że na rodzinnem jeziorze wyćwiczona, Ojda pływa jak ryba.
Podał jej zdaleka wiosło. Dosięgnęła go jedną ręką, wlokąc za sobą ogłuszoną i nawpół przytomną Wandzię. Wszystkie ręce wyciągnęły się na pomoc.
Wciągnięto obie dziewczynki na łódź. Wandzi słone strumyki płynęły z oczu, uszu i nosa. Nie umiała pływać i nie utrzymała się ani chwili na powierzchni.
Siedziała blada i zziębnięta między Oleńką, a Brysią, owinięta w grubą kurtę rybaka. Ojda z mokremi kosmykami czarnych włosów w żakiecie pani, promieniała radością i dumą.
Ukradkiem, chwilami patrzyła na Wandzię. Zato zdaleka na brzegu sporo ludzi przypatrywało się jej samej, bo widzieli całe zdarzenie.
Na dnie łodzi leżały zmoczone, zwinięte gałganki sukienek i pantofle. Mokre, płócienne Wan-