Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/5

Ta strona została uwierzytelniona.



I.

Pociąg biegł po szynach z miarowem dudnieniem. Okazało się, że w żadnej zabawie nie wychodziło to tak, jak było naprawdę.
Naprzeciwko siedziała mama, wgórze na siatce kołysał się bagaż, dwie duże walizy, jedna mała i pled w paskach.
Za oknem przelatywały szybko pola pokryte topniejącym śniegiem i łąki z przeszłoroczną trawą, migały niezliczone słupy telegraficzne z długiemi nitkami drutów. Mama była roztargniona i smutna. Niespokojnie patrzyła na bagaż, potem brała gazetę, patrzyła przez okno i wzdychała zamiast czytać. Wtedy Wandzi też napływały łzy do oczu. Już tak strasznie daleko byli od rodzinnej Łodzi, coraz dalej.
Tylko Jasio od przesiadki w Kutnie spał sobie spokojnie z głową na poduszce, przykryty chustką.
Miał dopiero trzy lata i wcale się nie martwił. Wołał:
— Jasio jedzie do taty —, naśladował lokomotywę i był wesoły.
— Wandziu, może coś zjesz? — spytała mama.