Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.

z peronu wchodzili nowi podróżni. To była duża stacja, Włocławek, i Wandzia zapisała ją w notesie.
Na peronie biegali chłopcy z emaljowanemi menażkami i wołali głośno:
— Parówki, świeże, gorące parówki!
Spod pokrywki buchał przyjemny zapach kiełbasek i musztardy.
Inni roznosili butelki z kolorowemi napojami:
— Piwo, lemonjada, piwo.
Migały białe fartuchy roznosicieli i głosy ich mieszały się z nawoływaniem numerowych, z pytaniami o pociągi i łączyły się w żywy gwar podróży.
Od tych nawoływań obudził się mały Jasio i zaczął głośno wykrzykiwać: „piwo, lemonjada”, potem ruszył na spacer między ławkami i pobudzał wszystkich w przedziale do śmiechu.
Najdłużej stał przy grubym panu, oglądał go i nareszcie spytał:
— Co ten pan ma na brzuszku?
— Cicho Jasiu, cicho — mówiła zawstydzona mama — to dewizka od zegarka.
Pan śmiał się, aż mu się różowe policzki trzęsły i pozwolił Jasiowi bawić się łańcuszkiem, który zabawnie wisiał na kamizelce.
Okazało się zaraz, że to pierwszy mieszkaniec Pomorza, którego poznali.
— My nie takie modnisie jak te z Kongresówki — mówił żartobliwie, tłomacząc się z tej staroświeckiej dewizki.