Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 315.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trzeci wyjdzie zwycięsko z tej próby, to zostanie mężem królewny, a po śmierci jej ojca, panem całego kraju.
No, ale jeśli omyli się jutro — wszystko przepadło. A szkoda byłoby takiego zucha!
Wieczorem Janek wcześnie odmówił pacierze i udał się na spoczynek, ale przyjaciel jego przypasał do boku starą szablę, zabrał wszystkie trzy rózgi i na łabędzich skrzydłach pośpieszył znowu do pałacu.
Noc była ciemna. Wicher dął tak przeraźliwie, iż zrywał dachy z domów, a drzewa w ogrodzie królewny jak trzcina zginały się do samej ziemi. Błyskawice krzyżowały się na czarnem niebie, grom huczał bezustanny, zdawało się, że chyba świat pęka na drobne szczątki.
Przed północą otworzyło się okno księżniczki i wyleciała z niego smutna, blada jak płaszcz biały, który natychmiast wicher porwał w górę i z wściekłością szamotał nim na wszystkie strony. A nieznajomy, lecąc tuż koło niej, bił ją rózgami tak mocno, że krople krwi padały niby deszcz na ziemię. Osłabła też nakoniec i już prawie lecieć nie mogła, gdy stanęła przed górą.
— Straszna burza i grad — rzekła, otrząsając się w progu — jak żyję, nie dokuczyła mi tak niepogoda.
— I dobrego bywa za wiele — odparł tajemniczo czarnoksiężnik.
Wtedy opowiedziała mu o drugiej szczęśliwej próbie Janka. Jeśli jeszcze raz zgadnie, zostanie jej mężem, a wtedy... kto wie, co z nią zechce zrobić...
— Nie zgadnie — rzekł czarownik — już moja w tem głowa. Chyba, że mocniejszym jest ode mnie. Ale tego się nie obawiam. Bawmy się więc wesoło.
Wziął królewnę za ręce i zaczęli tańczyć pośród ma-