Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 226.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przerwał mi mówiąc: „Co za traf! Ta pani właśnie podała ogłoszenie o zgubionym wczoraj hebanowym wachlarzu. Być może, to ten sam.”
Za całą odpowiedź, wyjąłem wachlarz z papieru, w jaki był zawinięty. W téjże chwili obił się o moje uszy dźwięczny głosik, wołający radośnie: „ach, to mój!” Ujrzałem białą, lekko zarumienioną twarzyczkę, dwoje błyszczących oczu, których spojrzenie zetknęło się z mojém i maleńką rączkę wyciągającą się do mnie.
Zmięszany, jak gdybym jaką niedorzeczność popełnił, wręczyłem salonowe berło nieznajoméj z dość niezgrabnym ukłonem i niezgrabniejszym jeszcze frazesem, którego wysłuchała, uśmiechając się prześlicznie i nie spuszczając ze mnie swego śmiałego wzroku.
Zakłopotanie moje musiało ją bawić. Z tą swobodą i pewnością, po jakiéj poznaje się osobę światową, a do hołdów przywykłą, podziękowała mi w kilku słowach, poczém do puszki z ofiarami wsunęła banknot, pożegnała mnie uprzejmem skinieniem głowy i wyszła ze swoją towarzyszką.
Wyszedłem i ja roztrojony, jakiś niekontent z siebie. Poraz pierwszy przyszło mi na myśl, że mam zamało towarzyskiego obycia, że się muszę wydawać śmiesznym z moją nieśmiałością i brakiem ułożenia. Może należało się jéj przedstawić?
Powierzchowność nieznajoméj zostawiła mi jakieś nieokreślone wrażenie. Głos, ruchy, wy-