Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 231.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał i uśmiechnął się, zapewne z pomięszania, jakie twarz moja zdradzać musiała.
— Brawo, brawo, odludku — szepnął, biorąc mnie pod ramię. — Oko niedoświadczone, ale jak uważam trafne. Ten wybór przynosi zaszczyt twojéj przenikliwości i odwadze.
— Czy to mężatka? — zapytałem, życząc sobie w duszy, żeby odpowiedź wypadła twierdząco, a to dlatego, że mężatki mniéj mnie onieśmielały niż panny.
— Cóż znowu! Przecież widzisz, że wygląda prawie jak dziecko. Swoją drogą ma już lat dziewiętnaście. Wiem to od mojéj żony, któréj jest koleżanką. Nazywa się...
Tu Eugenjusz urwał i zdawał się wahać.
— Nie — rzekł wreszcie — nie powiem panu nawet jéj imienia. Mógłbyś pan spotkać się z nią kiedy i...
Pomyślałem sobie, że imię było mi już wiadome od początku i zdziwiło mnie, jak Eugeniusz mógł zapomnieć o napisie na medalionie, o którym sam niedawno napomknął, ale wstrzymałem się od zrobienia w tym względzie uwagi, widząc, że mu o zachowanie tajemnicy chodziło. On zaś mówił daléj:
„Gdyśmy przechodzili salon, spostrzegłem, że „znak zapytania,” otrzymawszy zapewne wszystkie odpowiedzi, jakich się mógł na dzisiaj spodziewać, wstał i melancholijnie pożeglował w inną stronę. Życząc mu z całego serca szczęśliwéj