Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 292.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiem dlaczego spojrzałem w tę stronę i zobaczyłem dwie kobiety. Jedną z nich była ona, strojna, uśmiechnięta, rozmawiająca z siedzącym naprzeciw mężczyzną.
O Boże! i czémże jest głos sumienia, jeżeli nie zawołał wtedy na nią: Patrz! to twoje dzieło, jeżeli jéj pozwolił o kilka kroków od jéj ofiar być tak wesołą i swobodną. I czémże jest przeczucie, jeżeli temu, który w nią pewno z uwielbieniem patrzył, nie powiedziało, że ma przed sobą zbrodniarkę! Ogarnęła mnie wściekłość! Była chwila, żem chciał głośno napiętnować ją tém imieniem, wywlec z powozu i rzucić pod koła karawanu, alem się tylko zachwiał, w oczach mi pociemniało i szedłem daléj ze spuszczoną głową, myśląc znów, że wóz turkocze...
Tak rozminęliśmy się — ona do świata, ja na cmentarz.
To było ostatnie silne wstrząśnienie.
Wszystko co potém nastąpiło, przedstawia mi się niepewnie i szaro. Zaraz po pogrzebie zachorowałem ciężko — leżałem długo w szpitalu, byłem podobno między życiem a śmiercią, życie zwyciężyło, Bóg wié po co — wyszło z téj walki taką parodyją życia, jaką jest dzisiaj... i na tém koniec!
Domawiając tych słów, Eugenjusz opuścił ręce na kolana ruchem niewysłowionego znużenia.