Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 338.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zamknęła oczy i leżała cicho, oddychając ciężko, ale równo. Kroplisty pot perlił się na jéj wyżółkłem czole.
Antoni, zobaczywszy ją tak uśpioną, złożył ręce i padł na kolana. Była to zapowiedziana przez doktora oznaka przesilenia choroby na lepsze, więc dziękował za nią Bogu rozrzewniony, lecz zarazem ogarniała go wściekłość prawie na widok oświetlonych rzęsisto schodów, otwartéj na rozcież bramy i uwijającéj się służby. Wszystkie te przygotowania zdawały się mówić mu szydersko: Nie ciesz się przed czasem. Jest nad tobą nietylko Bóg, który się zmiłował — ale i świat, który nawet Boskie miłosierdzie zniszczyć potrafi.
Jakoż o jedénastéj zatętniało w bramie... Śpiąca kobieta poruszyła się niespokojnie... Klęczący przy jéj łóżku mężczyzna zacisnął pięści, a tymczasem wjeżdżająca pierwsza kareta zatrzymała się na chwilę przy schodach, potém z turkotem, od którego szyby zadźwięczały, minęła izdebkę stróża, zawróciła w podwórzu tuż pod jéj okienkiem i wytoczyła się napowrót w ulicę.
Za nią wnet wjechała druga, trzecia, dziesiąta, trzydziesta.
W bramie i na podwórzu zrobiło się gwarno, jak na jarmarku. Konie rżały i biły kopytami o drewnianą podłogę bramy. Niektórzy stangreci zawadzali kołami o mur przy zakręcaniu,