Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/107

Ta strona została uwierzytelniona.
—   103   —

„Czołgosz”, z miną doświadczonego dziennikarza patrzał trochę ironicznie na zapał młodszych od siebie wspólników i poważnie przemówił:
Z taktem! z taktem panowie; postępujecie jak żaki.
— Co pan chcesz! — zawołał na to wesoło przypominający mongoła, jesteśmy przecież Polacy. Ojcowie nasi każdy zapał czcili winem, a my wygnańcy, przynieśliśmy na obcą ziemię tylko staropolską wesołość i tę w radosnych uniesieniach wydobywamy z głębi duszy, jak nasi ojcowie gąsiory z głębin piwnic.
— Brawo! brawo — Modlich! — Uczynimy cię nieśmiertelnym! Tyś pojął naszą tradycję, i odrodzoną w innej formie, przekazujesz ją nam tułaczom.
Na te słowa podniósł się „Sokrates” i zaciąwszy najpierw silnie wąskie usta, powiódł po zebranych stalowym wzrokiem a następnie — wolno, dobitnie wymówił:
— A ja wam mówię: — Głupcy jesteście! Nie na to zebraliśmy się tu dzisiaj, aby odkopywać wspomnienia przeszłości, nie na to kołace nam w głowie żądna czynu myśl, aby odgrzebywać stare tradycje, ale na to, aby omówić jak naprzód się puścić bez oglądadania się za siebie. — Bo naprzód nam trzeba, do ciepła, do słońca, do dobra, do do-