Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/113

Ta strona została uwierzytelniona.
—   109   —

wszystkie kwestje będzie poruszać, przeto radziłbym nazwać je „Kwestją”.
— To samo miałem na myśli oświadczył Sokrates.
— A zatem „Kwestją!”
— Kwestja! — krzyknęli wszyscy jednogłośnie.
— Dolara! — doleciał znów głos od rogu.
— Pięści na gardzieli! — wykrztusił niewyraźnie Szubienicznik śląc w róg zjadliwe spojrzenie, poczem pośpiesznie opuścił kawiarnię.
Niebawem rozeszło się też i całe towarzystwo.
Romiński przechadzał się jeszcze jakiś czas po Milwaukee ave, a wreszcie, jako że wieczór był duszny, gorący wszedł raz jeszcze do kawiarni — na lody. — Srebnickiego zastał na tem samem miejscu, ale już nie zatopionego w gazecie. Usiadł więc przy tym samym stoliku i przedstawiwszy się, zaczął rozmowę. Aczkolwiek Srebnicki ograniczał się w słowach, Romiński wyniósł z tej gawędki jednak tyle, że silne zwątpienie zakryło nadzieję powodzenia przyszłej „Kwestji”...
Nie umiejąc ukryć niepokoju, schwycił nerwowo za kapelusz i zostawiwszy połowę