Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/122

Ta strona została uwierzytelniona.
—   118   —

Był pewny o godzinie tej — znajdzie się sam w kościele. — Omylił się jednak! w jednej z tylnych ławek klęczała kobieta z ukrytą w dłoniach twarzą, szlochając cicho.
Aby nie być spostrzeżonym, bez szmeru przyklęknął przy ławkach i choć przed chwilą dusza tak bardzo pragnęła mroku, ciszy i cierpiącego Chrystusa, teraz skupiła się cała — przy łzach kobiety.
Nie w żałobę była ubraną płacząca, a więc nie stratę drogiej osoby opłakiwała...
Fakt ten, odrazu zwrócił uwagę Romińskiego, a przypuszczenie, że kobieta podobnie jak on w opuszczeniu, przyszła zkarżyć się Chrystusowi w mrocznej ciszy kościoła — przyniosło mu ulgę. — Nie spuszczał z niej oka; o modlitwie nie myślał.
Wczoraj zresztą, pod niezmierzonem niebios sklepieniem, odczuwał wielkiego, wiecznego Stwórcę-Boga, — dziś, Bóg w wąskich ścianach kościoła zamknięty w tabernaculum, wydał mu się biednym bezsilnym więźniem.
Nowe „wierzę”, przed którym nie tak dawno uciekał, obejmowało go już, choć jeszcze się doń nie przyznawał.