Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/124

Ta strona została uwierzytelniona.
—   120   —

ła? — Wszakże w czasie, w jakim była w kościele nie mogła się spodziewać, by na nią kto patrzał; — był też pewny, że wychodząc nie zauważyła i jego obecności. Bądź co bądź zainteresowała go... Tak dawno nie widział skrytem cierpieniem wyciśniętej łzy, więc nie dziw, że wryła mu się w uczucie.
Z wyjściem kobiety, uniesienia jakich przed chwilą doznawał, — pierzchły. Powszedniość życia i jego potrzeby zaczęły gwałtownie się przypominać, a z nimi świadomość odwiedzin domu Związku Nar. Pol. — Troska o byt potworem kłębiła się wkoło niego, nie pozwalając duszy wybiegać daleko. Wobec tej grozy, blednął w marzeń obłokach zmartwychwstały dla miłości bratniej człowiek-bóg, a ukazywał się dla kawałka chleba człowiek-zwierz.
Więc chwilowe widzenie, uchwycone momentalnie wyraźniej, zostawił jeszcze ciemnym mrokom kościoła, a sam powstał i — za kilka minut pewnym krokiem wstępował w podwoje „świątyni narodowej”.
Jakież było jego zdziwienie, gdy przez okienko oddzielające ganek od administracyjnego biura, ujrzał co dopiero widzianą w kościele kobietę.
Czekając swej kolei, usunął się cokolwiek na bok, ale prowadzona przez kobietę roz-