Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.
—   128   —

taki skłębiony w sobie taki — jak tuman zamieci na pogodnym systematycznym wszech-ogromie.
Przed wzrokiem duszy, przemknął układ planetarny z całą punktualnością obrotów, i zdziwił się niemal — że ludzkość jako wyobraźnia wszech-natury czyli Boga — na wzór swego Twórcy — nie próbuje nadać sobie również stałych systematycznych praw i dróg.
Nie zatrzymał się dłużej na tej myśli, a nawet wyrzucał sobie, że sięga gwiazd nieba, gdy raczej gruntu pod nogi wypadało szukać. Mimo to, co chwilę zaglądał w nowy zakątek bożego świata i co chwilę jakoby mu coś do duszy z niego przybywało. Szybował w przestworzu, spoglądał na ziemię, dotykał człowieka i coraz to dalej biegł rozradowany jasnemi drogi.
Gdybyż zajęcie znaleźć, wiedziałby teraz, jak żyć i jak na boskie dzieła patrzeć.
Jakkolwiek piękne to były myśli, wytwarzające coraz szersze pojęcia, nie dawały wszakże kawałka chleba, którego skurczony żołądek rozpacznie się dopominał.
Powlókł się do znanego sobie parku, gdzie bezsilny opadł na ławkę. Rwąca się do lotu myśl, to wybiegała ponad poziom, to zniechęcona, zmordowana, spadła bezsilna — w ka-