Ta strona została uwierzytelniona.
XXI.
Bez słońca i chleba.
Są bóle, mówiła, których dotknięcie byłoby śmiertelne; te więc zostawię nieporuszone; w życie moje prywatne nigdy i nikogo nie wtajemniczę, natomiast przedstawię Panu tę walkę, jaką z powodu mej pracy przychodzi mi toczyć z chicagoską inteligencją.
Do Chicago przyjechałam w chwili, gdy zgasły dla mnie wszystkie ideały, w które wiara — czyni z kobiety kapłankę domowego ogniska. Los, czy przeznaczenie może, wyrzuciło mię po za obręb ciepła rodzinnego i złamaną na duchu i ciele, ogołoconą z wszelkiego dobra, zostawiło w rozterce na poniewierkę.
Po ciężkiej chorobie przebytej w szpitalu przyjechałam tu, a było mi wszystko jedno