Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/212

Ta strona została uwierzytelniona.
—   208   —

Dnia tego roztkliwiał się nad miarę. Przyczyną było już to wspomnienie świąt, niosące w radości swej dla każdego samotnika podwójny smutek, już to dostrzeżone srebrne smugi na skroniach, a zresztą od kilku dni nosił się z zamiarem porzucenia pracy, co ze względu na szczerość chlebodawczyni — rozstrajało go.
Potrzebował gwałtownej zmiany, czuł, że w obecnem położeniu niewieścieje, a tego bądź co bądź nie pragnął. Trzydzieści lat jeszcze nie skończył, więc życia kawał leżał przed nim do przebycia. Srebrny szron na skroniach jaki spostrzegł tego rana był zapowiedzią starości, którą zoczywszy blisko siebie, chciał choćby tylko na niejakiś czas odsunąć.
W ostatnich dniach powziął był myśl wstąpienia do wojska.
Pomimo szacunku, jaki wyrobił się w nim wreszcie do dążeń niewieścich, pomimo życzenia kobietom w ich walce zwycięstwa, sam nie czuł zapału do ich pracy.
Tego rana gdy spostrzegamy go w oknie, pod naciskiem tłoczących smutkiem uczuć, postanowił nie zwlekać, jeno zamiar natychmiast wykonać. — Opuścił przeto mieszkanie z postanowieniem jeszcze tego dnia zamiar swój oznajmić p. Łaź.