Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/223

Ta strona została uwierzytelniona.
—   219   —

kową książkę, zaczęła robić uwagi, a następnie strofować Romińskiego o niedbałość.
Romiński, bujając jeszcze połową w niebie, na uwagi te uczuł pewien rodzaj pogardy, której nie starał się nawet ukryć; twarz jego aż nadto wyrażała — „Myślałem, że ona rozumie... a to tylko zwykła „biznesistka”, — mają ludzie rację. — Na dalsze w tym tonie uwagi pryncypałki nie odpowiadał wcale; sięgnął następnie po kapelusz i z tą wyższością, która zdawała się mówić „gdybyś ty biznesistko pojąć była w stanie ten świat, w którym ja dziś żyję, nie zawracałabyś mi cyframi głowy”, — z pobłażliwością wielkiego człowieka, złożywszy zimny ukłon, opuścił biuro.
Pani Łaź czytała każdą jego myśl, gdy ucichły kroki, zerwała się z krzesła, weszła do pokoju, w którym przed chwilą duchy tonów gościły i z westchnieniem wyrzekła głośno: — Więc i on, któremu otworzyłam świątynię moją ma tylko uznanie dla mnie „biznesistki”?!...
Przypadła do nóg Chrystusa i łkając powtarzała: O Chryste, utul mnie! Korzę się przed Twoją boskością! O, Chryste, drogo żywota mojego, otocz mię opieką Twoją, bo upadam pod razami prześladowców i kolących niby włócznią słów. O — Chryste! Ty, który byłeś mi przez całe życie jedynym mo-