Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.
—   20   —

widziadła, a te i owe słowa dźwigały chwiejącą się wiarę.
Nie zwlekając, jakoś w tydzień później przepytawszy o drogę do kościoła, gdzie ks. Przygodzki był proboszczem, bo tam a nie gdzieindziej chciał się spowiadać, znalazł się Romiński przed konfesjonałem a następnie na kawie w plebanji.
Po śniadaniu, ksiądz zatrzymał jeszcze Romińskiego na pogawędkę, z czego tenże niezmiernie był rad. Tyle przecież miesięcy łaknął lepszego towarzystwa, poczciwszego słowa...
Dobry ksiądz, nawet w potocznej rozmowie pamiętał o obowiązkach kapłańskich, a widząc jaki dobroczynny wpływ wywiera na nieszczęśliwego człowieka — nie szczędził swych uwag.
— Chrześcijaninowi — mówił — nie wolno rozpaczać. W każdem zdarzeniu musi widzieć wolę Boga i kto wie, czy nieszczęście jakie Pana spotkało nie zaprowadzi go do jakiegoś celu, do którego inaczej trudnoby ci było znaleść drogę.
Romiński, — nawet poruszeniem ręki nie przerywał — poił się słowami, jakby źródłem natchnienia.
Ksiądz zauważywszy dobre skutki wymowy, ciągnął dalej: