Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.
—   34   —

mniemaniem Romińskiego było niczem w porównaniu do śpiewu panny Reginy.
Na balu został. Znajomości zrobił wiele! Pannę Reginę ze śpiewem, a usłużnego kolegę z mową, zaprosił na niedzielny obchód i rozpromieniony, powrócił do domu.
Uwaga „nagiej prawdy” z ciemnego kącika ani raz nie przyszła mu na pamięć, bo i któżby tam o takiej nędzy myślał...
Piękno zaczęło się uśmiechać wszędzie do niego... piękno... sztuczno-twórcze piękno...
I czemużby nie miał wyciągnąć doń ramion. Toż chmury i słoty były aż dotąd na horyzoncie jego życia...
Więc marzył błogo i przez następnych kilka dni.
Po niedzielnym obchodzie, na który zaproszony kolega z sąsiedztwa i panna Regina stawili się, Romiński wpadł w szczególny stan ducha. —— Nic dziwnego, był to przecież czas wiosny, gdy natura cała drży miłością, więc nastrój taki mógł i Romińskiego podobnie nastroić.
Patrząc na zieleń dokoła, na igrające promienie słońca, słuchając ptaszków świergocących, Romiński odczuł w sobie wiosnę, a z nią prawo do wszystkiego, co daje życie.
Był przecież młodym, więc chociaż Annę kochał tak, jak się kocha raz tylko, nie-