Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.
—   5   —

kim zwykle narzeczeni marzą, ale smutny — rozłąki.
Dziewczyna w przeczuciu, że traci ukochanego na zawsze, oddała mu w pocałunku tym całe swoje jestestwo. Zawisła na jego szyi i nie myśląc o niczem innem tylko, że traci to, co było dziewiczych jej marzeń pragnieniem i wypełnieniem, to co było tłem jej życia, namiętnie tuliła się do niego.
Stanisław odczuwał i podzielał smutek dziewczyny, gorącość jej uczucia. Wyczuwał każdy jej nerw falujący bólem i miłością, każde drgnienie niespokojnego serca... Ale w rozkołysanej pieszczotą wyobraźni, ukazał się za czarem pocałunku — świat szeroki z różnemi jego drogami i ścieżkami. Nie potrzebował się zastanawiać, którą wybierze, bo wybór był już zrobiony. Droga obowiązku była jego drogą i ku niej, nawet objęty namiętnym uściskiem ukochanej dziewczyny, skierował swą myśl.
— Nie pójdę — widniało w jego umyśle — zdobyć szczęście dla siebie, dla Anulki, dla ojczyzny. Tam w dalekiej krainie uścielę gniazdko Anulce, tam, zawiozę udręczonego polskiego ducha.
Raptownie oderwał usta od ust dziewczęcia i szepnął pieszczotliwie: