— Tak, mają rację! Święta prawda jest z nimi, a jednak ta prawda nie znajduje we mnie dość silnego oddźwięku, by stanąć w jej obronie.
Przyznawał Romiński, że i on był pokrzywdzony, podobnież wykolejony, ale instynktownie odczuwał, że droga na której w niedoli spotkał się z tymi wydziedziczonymi — nie była jego drogą.
Ku innemu horyzontowi myśl jego w ciemności bezwiednie zmierzała.
Odłożył książkę, oparł łokcie o kolana i wsparłszy głowę na dłoni, bił myślą dalej w otaczających pojęć powłokę.
Nie dalej jak wczoraj, był na zgromadzeniu socjalistów gdzie również nowe światła na mroczną myśl padły.
Ale też o ile zrozumialszymi stawały się dla niego poglądy ludzi, z którymi żył, o ile więcej utwierdzał się w słuszność ich żądań, o tyle obawiając się zespolenia z nimi — radby był uciekać. — Zagnany burzą na nagie skały — duch, nie mógł znaleźć gleby dla swego pierwiastku. — Błąkał i szamotał się w rozterce.
Po chwili Romiński wstał, przeszedł się kilka razy wzdłuż werandy, oparł się o poręcz i gwiżdżąc przez zęby jakąś urywaną dumkę, patrzał przed się w zamyśleniu.
Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/91
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/d8/PL_Helena_Sta%C5%9B_%E2%80%93_Na_ludzkim_targu.pdf/page91-602px-PL_Helena_Sta%C5%9B_%E2%80%93_Na_ludzkim_targu.pdf.jpg)