Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0379.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

de Fourcy, ale de Lorche nie był obecny przy rozmowie, zaś pan de Fourcy nadto pełen był jeszcze wewnętrznego przerażenia.
— Raz go widziałem — mruknął zcicha — i nie chcę widzieć więcej.
Zaś Zygfryd de Löwe rzekł:
— Zakonnikom nie wolno jest w pojedynczej walce się potykać, chyba za osobnem Mistrza i w. marszałka pozwoleniem, ale my tu nie pozwoleństwa na walkę żądamy, jeno by de Bergow był z niewoli wypuszczon, a Jurand na gardle skaran.
— Nie wy prawa w tej ziemi stanowicie.
— Bośmy do tej pory cierpliwie ciężkie sąsiedztwo znosili. Ale Mistrz nasz potrafi wymierzyć sprawiedliwość.
— Zasię Mistrzowi i wam od Mazowsza!
— Za mistrzem stoją Niemcy i cesarz rzymski.
— A za mną król polski, któremu więcej ziem i narodów podlega.
— Czy Wasza książęca Mość chce wojny z Zakonem?
— Gdybym chciał wojny, nie czekałbym was na Mazowszu, jeno szedł ku wam, ale i ty mi nie groź, boć się nie boję.
— Cóż mam donieść Mistrzowi?
— Wasz Mistrz o nic nie pytał. Mów mu, co chcesz.
— Tedy sami wymierzym karę i pomstę.
Na to książę wyciągnął ramię i począł kiwać groźnie palcem przy samej twarzy Krzyżaka.
— Waruj się! — rzekł stłumionym przez