Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0502.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

idzie na Juranda jakowaś choroba, i chciał teraz dowiedzieć się, jak starszy rycerz spędził noc.
Przed drzwiami Jurandowej izby natknął się na Tolimę, który z niej właśnie wychodził.
— A jakoże pan? zdrowi? — zapytał.
Ów zaś skłonił się, a następnie otoczył ucho dłonią i rzekł:
— Wasza Miłość co każą?
— Pytam: jak się ma pan? — powtórzył głośniej Zbyszko.
— Pan pojechał.
— Dokąd?
— Nie wiem. We zbroi...

VII.

Świt począł właśnie bielić drzewa, krze i bryły wapienne, rozrzucone tu i owdzie po polach, gdy najęty przewodnik, idący przy koniu Juranda, zatrzymał się i rzekł:
— Pozwólcie mi odetchnąć, panie rycerzu, bom się zasapał. Odwilż jest i mgła, ale to już niedaleko...
— Doprowadzisz mnie do gościńca, a potem wrócisz — odrzekł Jurand.
— Gościniec będzie w prawo za borkiem, a z pagórka zaraz zamek ujrzycie.
To rzekłszy, chłop począł „zabijać“ ręce, to jest uderzać dłońmi pod pachy, gdyż był zziąbł od rannej wilgoci, poczem przysiadł na kamieniu, bo się przy tej robocie jeszcze bardziej zasapał.