Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0896.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedzą, bo się o Maćka będą droczyli. A widzicie, muszą zapłacić, gdyż będą się bali, że inaczej rozgłoszę po dworach i między rycerstwem, że radzi niby zapraszają i widzą rycerskich gości, ale gdy który w niewolę popadnie, to o nim zapominają. A Zakonowi o gości okrutnie teraz chodzi, bo mu Witolda strach, a jeszcze bardziej Polaków i ich króla.
— To niech tedy tak będzie — rzekł Zbyszko — że ty tu ostaniesz, alibo gdzie chcesz na Mazowszu, a ja do Malborga po stryjca pojadę i będę okrutną przeciw tobie udawał zawziętość.
— Na świętego Jerzego, uczyń tak! — odpowiedział de Lorche. — Ale wpierw wysłuchaj co ci powiem. W Malborgu mówią, że ma zjechać do Płocka król polski i spotkać się z mistrzem w samym Płocku, albo gdzie na granicy, Krzyżacy wielce tego pragną, albowiem chcą wymiarkować, czy król będzie pomagał Witoldowi, jeśli ów otwartą im wojnę o Żmujdź wypowie. Ha! chytrzy oni są jako węże, ale przecie w tym Witoldzie mistrza znaleźli. Zakon się go też boi, ponieważ nigdy nie wiadomo, co on zamyśla i co uczyni: „Oddał nam Żmujdź — mówią w kapitule — ale przez nią trzyma ciągle jakoby miecz nad naszemi karkami. Słowo — mówią — rzeknie, i bunt gotów!" Jakoż tak jest. Muszę się kiedy wybrać na jego dwór.
Może przygodzi się w szrankach u niego