Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0966.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

odrzekł Maćko. — Nie tak, jak wasze moście, którzy, jako słyszę, ranoście wstali.
— Naprzód przychodzili do nas ludzie tutejsi mianować jeńców — rzekł Zyndram, a potem oglądaliśmy gospodarstwo krzyżackie: Przedzamcze i oba zamki.
— Tęgie gospodarstwo i tęgie zamki! — mruknął posępnie Maćko.
— Pewnie, że tęgie. Na kościele są arabskie ozdobności, o których powiadali Krzyżacy, że się takiego murowania od Saracenów w Sycylii nauczyli, a w zamkach komnaty ci osobliwe, na słupcach w pojedynkę, alibo gromadami stojących. Obaczycie sami wielki refektarz. Utwierdzenie też wszędy okrutne, jakiego nigdzie nie masz. Takich murów i kula kamienna, chociażby największa, nie ugryzie. Wiera, iż miło patrzeć...
Zyndram mówił to tak wesoło, że Maćko spojrzał na niego zdziwiony i zapytał:
A bogactwo ich, a porządki, a wojska i gości widzieliście?
— Wszystko nam pokazywali, niby z gościnności, a w rzeczy dla tego, aby serce w nas upadło.
— No i cóż?
— A no, da Bóg, że jak przyjdzie wojna, wyrzeniem ich het, za góry i morza, — tam zkąd przyszli.
A Maćko przepomniawszy w tej chwili o