Strona:PL Herodot - Dzieje.djvu/191

Ta strona została przepisana.

niędzy wiele z sobą unieśli. Gdy król przypadkiem otworzył skarbiec, zdumiał się spostrzegłszy ubrane w naczyniach pieniądze, lecz nie miał kogoby posądził, gdyż znaki były nienaruszone i mieszkanie zamknięte. Skoro mu atoli po drugiém i trzeciém otworzeniu skarbcu wciąż wydawał się umniejszać kruszec (złodzieje bowiem kraść nie przestawali) to uczynił, iż rozkazał sporządzić sidła i te około naczyń w których były pieniądze, zastawić. Gdy więc rabusie jako pierwej przybyli i jeden z nich się wsunął, zbliżywszy do dzbana natychmiast się w sidle uplątał. Skoro zmiarkował w jakiém się znajduje nieszczęściu, przywoływa brata i pokazuje co się stało, i czémprędzéj rozkazuje mu wpuściwszy się otworem odciąć sobie głowę, ażeby zobaczony i poznany kim był, nie zgubił i jego. Temu zdała się dobrą ta rada, i przekonany czyni tak, zatém wstawiwszy kamień odchodzi do domu niosąc głowę brata. Z nadejściem dnia król wchodzi do skarbcu i przerażony zostaje widząc ciało łupieżcy w sidle bez głowy uwięzione, mieszkanie zaś nienaruszone, ani wnijścia ani wyjścia zeń żadnego. Po niejakim tedy namyśle tak sobie postąpił: trupa złodzieja zawiesił na murze i postawiwszy przy nim stróżów zalecił im, ażeby kogo zobaczą płaczącego lub ubolewającego nad nim, pochwycili i do niego przyprowadzili. Lecz zawieszony nieboszczyk obudził żałość matki, odzywając się więc do ocalałego syna rozkazywała mu, aby, jakimby sposobem mógł, postarał się odjąć ciało brata i przynieść; jeżeli zaś tego zaniedba, groziła, iż pójdzie do króla i wyjawi mu, iż posiada jego pieniądze. Gdy tedy surowo nastawała matka na ocalałego swego syna, a on jéj wielu słowy nie zdołał ułagodzić, taki wymyślił podstęp. Przyrządziwszy osły i napełniwszy łagwie winem wkłada oneż na owe osły i pędzi je; przybliżywszy się zaś do strażujących przy wiszącym trupie, i ściągnąwszy dwie czy trzy kończyny łagwi na dół, otwiera je; a gdy wino wylewać się zaczęło, uderza się w głowę rozgłośnie krzycząc, jakoby nie wiedział do któregoby z osłów najprzód miał się zwrócić. Stróże ujrzawszy toczące się w mno-