Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stanowisko w świecie. Przypisywano mu już wielkie powodzenie u pani de Nucingen, co dodawało mu tyle wagi, że młodzież ścigała go zazdrosném spojrzeniem; Eugieniusz pojął, że obudza zazdrość i pierwszy raz doznał rozkoszy zadowolnionéj próżności. Przechodząc z salonu do salonu, od jednego kółka gości do drugiego, słyszał, jak wszyscy unosili się nad jego szczęściem. Wszystkie kobiety przepowiadały mu świetne powodzenie. Delfina, przejęta obawą na myśl, że może go utracić, obiecała dać mu wieczorem pocałunek, od którego tak stanowczo wzbraniała się przed paru dniami. Podczas balu Rastignac otrzymał kilka zaproszeń. Kuzynka zaprezentowała go niektórym paniom mającym pretensyą do elegancyi, których domy uchodziły za najbardziéj przyjemne. Ujrzał się naraz rzuconym w sfery najpiękniejszego i najbardziéj arystokratycznego świata paryskiego, i wieczór ów miał dla niego urok świetnego debiutu, o którym pamięta się do późnéj starości, jak dziewczę pamięta o balu, na którym miało wielkie powodzenie. Nazajutrz wobec wszystkich stołowników. Eugieniusz opowiadał Goriotowi przy śniadaniu o swych tryumfach. Słuchając go, Vautrin uśmiechał się w sposób szatański.
— I pan sądzisz — zawołał ten logik okrutny — że modny młodzieniec może mieszkać przy ulicy Neuve-Sainte-Geneviève, w domu Vauquer, w téj gospodzie, która, lubo wielce szanowna pod każdym względem, nie jest jednak wcale modnym hotelem? Jest-to gospoda zamożna, piękna w swym dostatku, a nawet dumna z tego, że stała się chwilowém schronieniem jednego z Rastignac’ow; lecz z tém wszystkiém znajduje się przy ulicy Neuve-Sainte-Geneviève i nie wie nic o zbytku, bo jest nawskroś patryarchalnorama. — Młody mój przyjacielu — ciągnął daléj Vautrin tonem nawpół ojcowskim, a nawpół żartobliwym — chcąc znaczyć cośkolwiek w Paryżu, potrzeba miéć trójkę koni, tilbury na rano, a karetę na wieczór, to jest trzeba wydać przynajmniéj dziewięć tysięcy franków na powozy. Przytém, byłbyś pan niegodny swego losu, gdyby krawiec kosztował cię tylko trzy tysiące, a perfumy tylko sześćset franków, gdybyś na szewca i na kapelusznika wydawał tylko po sto talarów rocznie. Oprócz tego i praczka kosztuje przynajmniéj tysiąc franków. Modni młodzieńcy muszą dbać bardzo o piękność bielizny, boć przecie na to najwięcéj zwraca się uwagi. Miłość i świątynia wymagają pięknych obrusów na swe ołtarze. Narachowaliśmy już tedy czternaście tysięcy. Nie wyliczam tego, co się przegra w karty, co się straci na zakłady i na podarunki; wiem tylko, że na te drobne wydatki nie podobna rachować mniéj, jak dwa tysiące franków rocznie. Wiodłem ja życie tego rodzaju i wiem, co to kosztuje. Proszę teraz dodać, do tych wydatków nieodbicie potrzebnych, trzy-