Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niła wzrokiem tuman kurzawy, znaczący ślad jego na bulwarze; Karol podbiegł do siostry, która stała zawsze koło mostu i słyszałem, jak jéj pytał srebrnym głosikiem:
— Dlaczego nie przyszłaś pożegnać mego dobrego przyjaciela?
Widząc brata na pochyłości wzgórza, Helena rzuciła mu najzjadliwsze spojrzenie, jakie zapaliło się kiedykolwiek w oczach dziecka, i popchnęła go ruchem pełnym wściekłości. Karol pośliznął się na stromym spadku, zaczepił się o korzenie, które rzuciły go gwałtownie na ostre kamienie muru, rozbił sobie o nie czoło, i cały skrwawiony wpadł w błotniste nurty rzeki. Fala otworzyła się i rozprysła pod jego piękną jasną głową. Usłyszałem okropny krzyk biednego malca; ale wkrótce głos jego zalała woda, w któréj pogrążył się z głuchym łoskotem podobnym do kamienia upadającego na dno. Błyskawica nie jest szybsza od tego upadku.
Powstałem nagle i zbiegłem ścieżką nad rzekę. Helena osłupiała krzyczała w niebogłosy:
— Mamo! mamo!
Matka stała już przy mnie, przyleciała jak ptak. Ale ani oczy matki, ani moje nie mogły poznać miejsca, które pochłonęło dziecię. Czarna woda wirowała na ogromnéj przestrzeni. Koryto Bievry ma w tém miejscu dziesięć stóp głębokości błota. Dziecko musiała tam umrzéć, niepodobna było go ocalić. O téj godzinie w niedzielę wszystko spoczywało. Na Bievrze nie ma ani czółen ani rybaków. Nie dostrzegłem nawet nigdzie tyki, którąbym mógł zgruntować cuchnącą rzekę, ani nikogo, coby mógł nieść nam pomoc. Czyż powinienem był mówić o tym strasznym wypadku, albo zdradzić tajemnicę tego nieszczęścia?
Helena może pomściła ojca. Jéj zazdrość była zapewne mieczem bożym. Jednakże zadrżałem spojrzawszy na matkę. Jakież okropne pytania mógł jéj zadawać mąż-sędzia? A ona miała przy sobie niczém nieprzekupnego świadka. Wiek dziecinny ma czoło przejrzyste i kłamstwo jest światłem, które rumieni mu nawet spojrzenie.
Nieszczęśliwa kobieta nie myślała jeszcze o męce, jaka czekała ją w domu, ona spoglądała na rzekę.
Podobne wydarzenie musi się odbić strasznie w życiu kobiety i oto jedno z groźnych ech, które od czasu do czasu zakłócały miłość Julii.
We dwa lub trzy lata późniéj wieczorem po obiedzie u margrabiego de Vandenesse, noszącego wówczas żałobę po ojcu, znajdował się rejent. Ten rejent nie był wcale podobnym do małego rejenta, o którym pisze Sterne, był-to tłusty rejent paryzki, jeden z tych zacnych ludzi, co to popełniają głupstwa pod miarą, stawiają ciężką stopę na ranach nieznanych i zapytują o powody skargi. A jeśli