Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/248

Ta strona została przepisana.

rym rozpływają się w pochwałach przechodnie, nie przeszkadza zupełnie, że ludzie żyją tam w brudzie i niechlujstwie. Przechodnie, którzy otaczają kołem robotników wykonywujących na ulicy jakąś wyjątkowo ciężką zawodową pracę, przyglądają się temu z zainteresowaniem, którego napewno woleliby ich pozbawić niedobrowolni aktorzy w tej scenie.
W Z. S. S. R. sprawa ta wygląda taksamo jak wszędzie indziej, jednak z dodatkiem pewnych specyficznych komplikacyj. Cudzoziemiec przyjeżdżający do Rosji rzadko tylko zna język rosyjski, skutkiem czego zmuszony jest obcować jedynie z garstką ludzi oficjalnych, którzy łatwo mogą go w błąd wprowadzić. O ile chce wejść w bezpośredni kontakt z jakąś osobą zasługującą na zaufanie za pośrednictwem tłumacza, — musiałby ów tłómacz dawać pełne gwarancje, że niczego nie przekręci ani nie zamilczy. Gdy zaś cudzoziemiec natknie się nawet na kogoś kto zna jego język, trzebaby upewnić się jeszcze, że nikt ich rozmowy nie podsłuchuje ani nie zadenuncjuje informatora. Nie można też od władz i instytucyj przyjmować jakichkolwiek grzeczności, o ile się chce mieć zupełną swobodę w wypowiadaniu swego zdania.
Przytoczę kilka tylko przykładów.
Pewien tak zwany „delegat“ organizacji robotniczej ze Zachodu, — w gruncie rzeczy funkcjonariusz mianowany poprostu przez innych funkcjonariuszy zawisłych od Moskwy, — dowiaduje się, że w jednej z fabryk moskiewskich wybuchł strejk. Postanawia zbadać sprawę na miejscu, — zatem w towarzystwie tłómacza i grupy podob-