Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Dotrzymałem obietnicy, — ale miraże się rozwiały.
Mniejwięcej przed dwoma laty znalazłem się w towarzystkie bogatych i wykształconych Francuzów, — z których jeden zagadnął mnie obcesowo:
— Znasz dobrze Paryż?
— Tak, trochę.
— Cóżeś tu widział?
— Muzea, pomniki, nędzne nory.
Rozległy się szydercze śmiechy.
— A widziałeś nasze burdele?
— Nie?
— Widziałeś jak się ludzie kochają w trumnie?
— W trumnie?
— A tak!
— Chciałbym ujrzeć tę ohydę.
Pojechaliśmy w stronę ulicy de Provence. Fasada domu dyskretna. Wchodzimy, rozlega się głośne dzwonienie. Pokazują nam cały dom i pomieszczony w nim towar, — po 50 franków od osoby.
Urządzenie wspaniałe. Gospodyni zwraca mi uwagę na przepiękne malowidła ścienne:
— Zrobione, proszę pana, przez malarza, który zdobył w Rzymie pierwszą nagrodę!
Brawo, pierwsza nagroda!
Zwracam się do niej z zapytaniem:
— Mogłaby mi pani powiedzieć, ile kosztowała budowa tego burdelu?
— Cztery miljony!

Otóż i skończyłem „naciąganie“, aby dojść do następujących konkluzji: