Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/107

Ta strona została przepisana.

— Dumny, ale poczciwy i dobry człowiek.
(Mustafa bej mówił o dobroci).
Dom był bardzo obszerny i położony na południe od centrum miasta. Otaczał go wielki park, który schodził aż nad Bosfor. Dom, a raczej pałac olśniewał bogactwem i przepychem, cichy był choć pełen służby, która przesuwała się, jak cienie.
Atmosfera serdeczności, panująca we wszystkich wschodnich domach, wzbudziła moje zaufanie. Przyczyniła się także do tego niezwykła delikatność beja. Nie miał w sobie nic ze skrytości Nazima. I, nie miałbym nic do zarzucenia temu czarującemu, miłemu grzecznemu, serdecznemu człowiekowi, gdyby mnie — wtedy, gdy już upadła ostatnia nadzieja — wyrzucił za drzwi. Lecz tak okrutną jest namiętność ludzi wschodu, iż serca wielkie i wspaniałomyślne paczy i skłania do największych upodleń.

Historję moją poznał Mustafa-bej znacznie prędzej i dokładniej, niż inni ludzie po nim. Jestem święcie przekonany, że wzruszyła go szczerze, gdyż kilkakrotnie, podczas mojego opowiadania, oczy zaszły mu łzami.
Obiecał mi uczynić wszystko, co będzie w jego mocy.
— Jeżeli twoja matka jest w Konstantynopolu — rzekł, gładząc mnie po rękach — dowiem się tego przez policję i szpitale. Co do Kyry, to poślę pośredniczki lotne jak eter i sprytne jak lisy, które dotrą do najbardziej zamkniętych haremów. Jeżeli