Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/85

Ta strona została przepisana.

— Och! te bogate dzieci... Nie widzą nawet, że nie można żyć bez pieniędzy.
Odwróciłem się i ujrzałem starego turka, ubranego bardzo dostatnio, który, stał opodal, wsparty o laskę i przysłuchiwał się naszej rozmowie.
— Mówisz wybornie po turecku, czy jesteś turkiem? — zapytał mnie.
— Nie, jestem rumunem.
Stary rozmawiał ze mną bardzo długo i po przyjacielsku. Zadał mi szereg pytań, na które nie odpowiedziałem mu. A jednak był bardzo sympatyczny... Boże! czemu nie przeczułem nieszczęścia?...
Przecież przedemną stał wstrętny łotr, który złamał moje życie i życie Kyry: Nazim Effendi, właściciel żaglowca i dostawca haremowy, jak wielu innych, w tym czasie!...
Potwór ten był dla mnie nad wyraz miły: poważny, rozsądny, spokojny, dobrotliwy.
Żegnając się ze mną i udając w stronę swojego czółna, które wewnątrz wybite było dywanem, rzekł głosem obojętnym:
— Gdybyś chciał przejechać się po rzece sam lub też z siostrą, to proszę cię, skorzystaj z mojej łodzi... jest do twojej dyspozycji.
Zawołał araba i odjechał. Byłem zachwycony tą propozycją i żałowałem, że nie skorzystałem natychmiast z jego pozwolenia. Co sił pobiegłem do domu. Kyra stała w oknie. Posłałem jej całusa.
— Niedobry brat z ciebie — zawołała Kyra — bawisz się, a mnie samą zostawiasz! Nudzę się!