Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 071.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nął się natychmiast. Sam już nie chciał pośredniczyć w tém do króla, sądził, że ta wiadomość nie będzie mu miłą, wolał ją więc zdać na opata, rachując że, jak przed królową tak przed nim, będzie miał zręczność ze swą gorliwością o dobro pańskie wystąpić. U sług około dworu rozpytał zaraz o Arona, który się w tumie znajdował, a że wiadomość pilną była, pośpieszył do jego celi.
Braciszek, który był na rozkazach u opata nie wpuścił go zaraz, dając mu wiedzieć, że się ktoś u niego znajdował. Ks. Petrkowi było na rękę podpatrzeć, kto miał tajemne narady z nim i ustawił się tak, aby po drodze wychodzącemu spojrzeć w oczy.
Nadzieja go jednak zawiodła — gdyż zaledwie na ławie w sieni przysiadł, dwu zakapturzonych mnichów wyszło z celi i przesunęli się tak żywo mimo niego, iż choć pozdrowił ich, aby zatrzymać, otrzymał tylko mruczenie w odpowiedzi... Zdało mu się, iż widocznie unikali zbliżenia się do niego.
Ponieważ wyszli od opata — gotów był to przypisać rozkazom jego. Zachmurzony tą myślą stał jeszcze, gdy drzwi celi się otworzyły i sam opat ukazał się w progu, wzywając go do siebie.
Dotąd ks. Petrek prawie był pewnym, iż miał całe jego zaufanie, sprawa Jaksów coraz mocniej-