Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Budnik.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

i odjechali, upewniając, że choroba pochodzi z zamulania trzewów, lub oni nic nie rozumieją.
We dworze na wieczorynkach, zabawach, rannych schadzkach dworu, o niczem innem nie mówiono, tylko o chorobie panicza i obłąkaniu Julusi; wróżono, wnoszono, domyślano się, jak też się to skończyć może.
Najpowszechniej zdziwaczenie i przywiązanie się pana Jana, przypisywano rzuconym urokom i zadaniu pani Pawłowej, która uchodziła za czarownicę.

XV.

Stary Bartosz siedział dotąd w miasteczku, ale rzeczy powoli zmieniać się w jego sprawie poczynały. Pomocnik niespodzianie poróżnił się z żydem Bramkiem.
Zatem śledztwo w skutek nowych jakichś zeznań i wziętych poszlaków tajemnie przerabiać się poczęło. Zwołany znowu Maciej, który gotów był pod groźbą i fukiem powiedzić co się komu podobało na samego nawet pana Boga, zeznał, że konie nieochybnie przyprowadził Bramko, że ojciec je chciał oddać Pomocnikowi, gdy na drodze został schwytany, że żydzisko wreszcie przez zemstę tylko (bo stary Bartosz kradzieży jego przechować nie chciał) sam pierwszy zrobił fałszywe doniesienie.
Prawda łatwo się bardzo popiera, tysiące więc dowodów na wzmocnienie tego zeznania znajdować poczęto. Jeden stary Bartosz tak się uparł w swojem dumnem i pogardliwem milczeniu, że trudno mu było nawet łagodnością usta otworzyć.
— Dlaczegoż? — odezwał się starzec poważnie —