Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 220.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Musiał jednak przyjąć datek, i opłaciwszy go jeszcze rozmową, z któréj pan Adam wyciągnął trochę rozrywki, poszedł weselszy do chaty.
— Muszę téż kiedy pojechać zobaczyć tę chatę za wsią, o któréj mi podobno i ludzie już wspominali — rzekł w duchu; ma to być doprawdy ciekawość! Szczęśliwi ludzie, jak im się chce żyć, jak im niewiele potrzeba.
I ziewać począł znowu, na inny tor myśli wpadając, gdy cygan leciał już do Motruny, pocieszyć ją lepszą nadzieją. W istocie, datek pana mógł wystarczyć prawie na pobudowanie kuźni i piérwszy sprzęt do niéj, gdyby się do roboty wzięto zaraz; ale zima trwała jeszcze, i nic począć nie było można.
Motruna spostrzegłszy zdaleka męża, wyszła już przeciwko niemu, po ruchu jego poznawszy, że nie z próżnemi rękami przychodził.
Spojrzała na pieniądze i uśmiechnęła się składając ręce.
— No! cóż teraz poczniemy? — spytała....
— Muszę kuźnię postawić — rzekł Tumry — ale zima, nie pora, robić nic nie można! Jeżeli ten grosz ruszymy, na wiosnę nie będzie za co rąk zaczepić. Trzeba więc iść pracować na chléb znowu, i czekać!...