Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 593.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

towe: trzech szlachty, konie, wozy; a ciekawi tłumnie wyprawę otoczyli.
Adam stanął w pośrodku.
— No — rzekł — waszeć panie Wincenty, jeźli łaska na Stawisko; choć tędy cyganie iść nie mogli, ale żadnego szlaku minąć nie chcę.... Wy kumie Macieju, mimo Porwańca ku granicy pociągniecie; a żywo, i koni moich nie żałujcie.... Ty Bartku, przez lasy na karczemkę mecherzyniecką, a ja od wsi będę szukał języka, i za nim się powlokę. Jeżeli z cyganami się zetkniecie, chwytajcie mi i Tomka i dziewczynę.... Niech się dzieje wola Boża, kiedy już inaczéj być nie może. Powiedzcie mu, że przebaczam wszystko i pobłogosławię.... pobłogosławię — powtorzył głosem drżącym.
Sołoducha posłyszawszy to, rozparła tłum i przybliżyła się.
— Czekajcieno — rzekła — naprzód potrzeba jechać do wioski, napytać języka, potém wprost śladem cyganów, bo taki mówił, że ich dogoni.... Byle pośpieszyć nim się do granicy dostaną, bo jak kordon przejdą, to wszystko przepadło.
Już szlachta na konie wsiadła i Adam na wózek się zbierał, gdy Sołoducha plasnęła w ręce ujrzaw-