Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 330.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

powierzono uczciwemu i zręcznemu prawnikowi, który od Włocha prawo do majętności nabył za bardzo niewielką opłatę.
Wielcy to lekarze ducha — praca, znój i nieszczęście — trudno dziś poznać było Michała, tak się na korzyść swoję odmienił.
W innem kole znalazłszy się Ordyński i innym też stać się musiał. — Uczuł że stoi na drodze której się nigdy wstydzić nie będzie, a wspomnienie jej poniesie razem z pamiątkami dzieciństwa do siwych włosów i grobu. Zahartował duszę i ciało, podniósł umysł obcowaniem z ludźmi, których każde słowo tchnęło wyższem uczuciem i surowym na świat poglądem; pojął piękności ofiary, wielkość powołania ludzkiego, a w sercu odezwała się żyłka rycerska, którą tylko żywot pierwszy odrętwił na chwilę. Życie wojskowe poczęło dlań mieć urok którego się w niem nie spodziewał — ta wrzawa, ten niepokój, ta niepewność jutra, boje, utarczki, długie pochody, ranki obozowe, nocne na straży, uśmiechnęły się doń wdziękiem pełnym poezji i wzniosłości. Nigdy w swem życiu pierwszem nie doznał uciech tak czystych a tak silnych, po którychby żadnego nie pozostało mętu. Z myślą o Anusi, z nadzieją jutra, szedł weselszy coraz, aż wreszcie pieśnią wojacką otwarły mu się usta — czuł się spokojnym, oczyszczonym, godniejszym jej i siebie. Czasem kilka słów od niej, błogosławieństwo ks. Spirydjona, przysłana przez nich jaka rzewna a strzelista konfederacka modlitewka, rozgrzały go i sił nowych dodały.
Nieszczęściem przez tych lat kilka, choć go los razy kilka zbliżał do stolicy, choć raz mu nawet w niej być dozwolił, nie mógł zobaczyć Anny, mijał jej okno po-