Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 199.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Już miał książę nazad wnijść do namiotu, gdy z drugiéj strony nadbiegł Sotnik stary.
— Drogą ode Gniezna orszak tu jakiś ciągnie — rzekł. — Krzyż przed wozem niosą. Wóz czerwono wysłany na nim siedzi mąż wiekowy, w sukni szkarłatnéj.
Książę Władysław zatrząsł się.
— Arcybiskup z Gniezna! — zawołał. — Hej! Dobek! na koń i drogę mu przetorować do mnie, aby go nie śmiał tknąć, ani nie poszanować lud. Pasterz jest!
Z tém wszedł niespokojny trochę do namiotu, gdzie siedziała Agnieszka.
— Z Gniezna arcybiskup jedzie! zawołał.
— Można się go było spodziewać — odparła księżna. — Jedzie za książętami prosić, bo oni wszyscy z niemi trzymają. Czują, że dla nich nie ma ratunku. Nie ich to sprawa ale nasza, litości nie trzeba mieć. Pokłonem się go odprawi. Co mu do tego?
Ludzie na wzgórzu kupili się i patrzyli, bo na gościńcu widać już było poczet niemały. Krzyż srebrny, który świecił cały od słońca, wiózł na koniu siedzący krucyfer. Za nim jechał dwór konny i liczny orszak zbrojny, a w pośrodku na wozie krytym jechał sędziwy Jakub ze Znina. Co było ludzi chrześcijańskich po drodze padali przed nim na kolana, a on ich w prawo i lewo