Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

barkach swoich. Krzyżacy, którym od przesiedlenia się na tą ziemię podarowaną im dla dalszych na poganach zdobyczy — wiodło się ze szczęściem szczególnem, choć je słabości i nieopatrzności tych zawdzięczali co ich na pomoc wezwali; Krzyżacy od przybycia swojego tu z surową regułą zakonną; — samym trybem życia wojennego z niej się wyłamywać poczęli.
Dawne owe prawa, które ich pół-mnichami czyniły, zapomniane zostały i lekceważone. Napływ rycerskich awanturników z całej Europy.[1] przynosił tu z sobą wcale nie mnisze obyczaje. Wyprawy na pogan dzikiemi jak oni czyniły ludzi. Nie szanowano w nich nic, ani też siebie. Zakonnik codzień na śmierć się narażając, gdy tylko mógł, z życia chwili każdej korzystał.
Zamiast modlitw brzmiały śpiewy wesołe i piosnki miłośne u stołów, nie mierzono wina, nie wzbraniano kosztownych łańcuchów, mnich co nie powinien był mieć żadnej własności, bo nawet suknia którą nosił, mogła mu być odjęta, łupił czasu wojny i łupu nie oddawał do ogólnej skarbnicy. Rozpusta, samowola, zbytki się zagościły.
Przyszło do tego że jeden obrażony rycerz, którego przeszły mistrz na wyprawę wziąć nie chciał, mściwą ręką go ubił.

Po zabitym Orselenie wybrano mistrzem Ludera, który swym tytułem książęcym i związkami

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zbędna kropka.