Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

zazdrości, współzawodnictwa, ambicje nienasycone... a fałsz chlebem powszednim...
Hela słuchała ze smutną rezygnacją.
— Wy wszystko widzicie za czarno — odezwała się. — Ludzie są słabi, ale nie tak źli, jak się wydają, a z takiemi, jakich ich Pan Bóg stworzył żyć przecie potrzeba, bo na pustynię uciec nie można...
Widząc zasępionym mocno Michała, litościwe dziewcze usiłowało go rozerwać.
— Spodziewam się — rzekła — żeście nie zapomnieli wysłać do Paryża zamówienie na suknie?...
— Wczoraj jeszcze — żywo odparł ks. Michał — coś podobnego mieć muszę jak Chavagnac... Na nieszczęście te koronki są tak drogie, a hafty i galony tak sobie płacić każą.
— Będziesz że to miał w porę na koronację? — pytało litościwe dziewczę.
— Wyraźnie położyłem ten warunek. Sejm Elekcyjny, który się dopiero rozpoczyna, niezawodnie się przeciągnie. Choćby nie szło o kandydata, szlachta różne wprzódy położy warunki, odzyskanie ziem oderwanych, zabezpieczenia praw dyssydentów i tym podobnie. Będzie to pretekstem do długich mów, rozpraw i straty czasu... Przyjdzie potem posłuchanie posłów, kandydatów do tronu, narady... burze... i w najszczęśliwszym razie miesiąc czasu od otwarcia upłynie. Niewiem zresztą, ale jeżeli jest w interesie Interrexa naszego dłużéj się bawić tą władzą jaką ma... przeciągnie... Czekać może zechce, aby Kondeusz się miał czas zbliżyć do granicy i ukazać potem natychmiast w aureoli swego rycerskiego bohaterstwa... Jeżeli mi nie przywiozą na czas tych sukni z Paryża —