Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 014.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Uczty i zgromadzenia, na których mogła ukazać się, tryumfować, zabłysnąć, może dla niej najmilszemi były. Przed każdą z nich kilka sług musiało ją stroić, trefić, upiękniać, i godziny całe upływały, nim nareszcie sama sobą była zaspokojoną.
Więcej ją obchodziło to, by wszędzie była pierwszą i zagasiła inne, niż wszystko w świecie. Opowiadanie o tem, jak ludzie się nią zachwycali, czyniło ją szczęśliwą.
Zdawała się marzyć tylko o świetnej przyszłości.
Z rzadkich jej słówek odgadywała rodzina, iż nadzieje sięgały tak wysoko, że z trudnością ziścić się mogły. Miała jakby przeczucie jakiegoś losu nadzwyczajnego, na który czekała.
W istocie, ze dworu cesarskiego wielu znacznych panów żywo się nią zajmowało, lecz żaden z nich nie występował jako pretendent do ręki. Odprawiała też ich, przekonawszy się o tem, z dumą pogardliwą, nie chcąc nawet patrzeć, gdy jako prości wielbiciele powracali.
Niewiasty jej stanu, rodzina, pokrewni, nie zupełnie byli z niej radzi; lecz uwagi ich i przestrogi wcale na nią nie działały. Słuchała, ramionami poruszając, zbywała uśmiechem dwuznacznym.
Młoda wdowa miała w domu przy sobie daleką krewnę ubogą, staruszkę skromną i cichą,