Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 047.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wejrzenie, które duchowny na Kochana stojącego w progu rzucił, znakiem było, ażeby się oddalił.
Rawa wyszedł natychmiast — wyszedł, ale za progiem pozostał i ucho do drzwi przyłożył.
O łaski, jakie u króla miał zdawna siostrzeniec Arcybiskupi, nie był faworyt zazdrosnym.
Zastąpić go mógł, walczyć by się z nim nie ośmielił, znał wielką wyższość człowieka, który się szanować kazał, lecz o wszystkiem wiedzieć potrzebował.
Król doradzcy swojemu wskazał siedzenie. Skłonił się posępnego oblicza kapłan — ale nie usiadł. Obie ręce na stole oparłszy przy którym król spoczywał — zadumał się nieco, przygotowywał do rozmowy.
— Przychodzę z przestrogą — rzekł po namyśle. Czy z rozkazu króla dobra Złockie biskupowi krakowskiemu zajechano?
Spojrzał, nastąpiła chwila milczenia, król milczał, gotując odpowiedź rozważną.
— Dobra Złockie? odparł zacinając usta — tak jest. Układałem się ze ś. p. biskupem Jangrotem; godził się na to, bym mu inne w miejsce ich wyznaczył. Złockie mi do moich lasów i majętności są koniecznie potrzebne.
— Umowy nie było spisanej? zapytał Suchywilk.
— Byli świadkowie.