Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 089.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary mruczał, uspokajając ją, coś niewyraźnego, nic jednak nie przyrzekł, i co raz postanowił, to dotrzymać miał za obowiązek.
Wiedziano już o zajściu i wzajemnych pogróżkach, ustąpienie byłoby starego o niesławę przyprawiło.
Zmarła wojewodzina. — Beńko wyprawił pogrzeb wspaniały i stypę — zamknął się na dni kilka, opłakując ją; potem, przywoławszy kapelana i kanclerza Poznańskiego, sporządził testament, majętności przekazując stryjecznym, a wieś jedną na nabożeństwo pośmiertne i msze za duszę żony i swoją — wikarjuszom tumu poznańskiego.
Dopełniwszy to, na nowo się do wyprawy na Borkowicza gotować zaczął. Czasu dosyć upłynęło, o staroście słychać było, że swoim zwyczajem po Wielkopolsce się przejeżdżał i żalów nań a skarg przybywało codzień.
Chodziły wieści, że nieprzyjaciół dawnym zwyczajem pozbywał się, po gościńcach ich napadając lub ludzi nasadzając, że i na dwory najeżdżał, a gwałty ciągle popełniał bezkarnie.
Nim wyprawa i obława na Maćka obmyśloną została — wojewodzie przypadła potrzeba jechania do majętności w Kaliskiem. Wybrał się z pocztem nie zbyt licznym, odłożywszy rozprawę z siostrzanem, a pogróżki jego lekceważąc. Nie wierzył w to, żeby się nań mógł porwać.
Koni miał z sobą Wojewoda ze dwadzieścia,