Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nadzieje męzkiego potomstwa, i tym razem króla zawiodły... Rodziły się córki... Z Rokiczany i Esthery byli synowie, z prawego małżeństwa Bóg nie dał Piastowi potomka...
Korona szła po kądzieli na Węgry...
Król wyrzekł się już marzeń wszelkich, i zamiast syna ze krwi swojej, chciał tylko pozostawić prawa i zakłady, któreby imię jego uwieczniły...
Kraj cały odżywał, zaludniał się, urządzał, zagospodarowywał. — Wznosiły się mury, prostowały drogi, nasypywały spichrze, napełniały skarbce... Tylko po światło musiano jeszcze jeździć za granicę i szukać go u obcych...
Wszystkiego dokonawszy — król własną szkołę wielką chciał mieć w Krakowie — i na Bawole rzucił pierwsze posady tej Akademii, która z jego myśli wyrosnąć miała na matkę — nauczycielkę narodu.
— Umierać mogę teraz spokojny — mówił do ks. Suchywilka z łagodnym uśmiechem i z dumą człowieka który cel życia osięgnął. Ani głodu, ani nieprzyjaciela, ni ciemnoty i barbarzyństwa, ani niesprawiedliwości kraj mój obawiać się nie powinien. Sam sobie i światłem i sądem starczyć może, nie sięgając po prawa i naukę do obcych.
Ziarno rzucone, Bóg ześle na nie rolę i słońce.
— Miłościwy królu — odpowiadał Suchywilk — uczyniliście wiele, ale żyć wam potrzeba dla