Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wyrazy, wpół do siebie, do Boga, do niego... Coś, jak marzenie, jak modlitwa...
— Mazowsze posłuszne, lenne być musi i twoje, pod prawem jednem — ciągnął dalej — Szlązko zgniłe, zaniemczone przepadło... przepadło!... Już mu nie odżyć, rdza niemiecka je zjadła...
Mówiąc to przymknął powieki, ale natychmiast podniosły się znowu i usta dalej szeptały, dla syna tylko dosłyszanym szmerem.
— Z siostrą, z Węgry musi być wieczne przymierze, za ręce trzymajcie się oboje...
Pod Rzymem stać wiernie, pod Awinionem, bo tam głowa nasza i siła. Papież mnie ratował, rozgrzeszył, dźwignął, wiele lat temu... Królestwo nasze pod Piotrową stolicą, hołd mu winniśmy...
Zamruczał coś niewyraźnie i poruszył się niespokojnie.
— Znajdziesz ludzi dobrej rady, Jaśko z Melsztyna, mąż prawy, Trepka wierny... Ziemianie, szczyty, rycerstwo dobre, dobre, ale nie oni jedni... Jest ubogi lud, jest biedny chłop... to ojczyce także nasi. Pamiętaj! Ja pomnę, gdym, z błogosławieństwem miłościwego lata powrócił z tułactwa sam, sam jeden, jak palec, nie miałem wówczas nikogo. Ziemianie nie chcieli mnie, zamiast rycerstwa szli ze mną chłopki z siekierami Polskę