Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

oni tę koronę prędzej, później żelaznym klinem rozsadzą. O! z niemi nigdy pokoju...
Z pogany się jednać lepiej, Litwie żoninej dać rękę, Ruś zagarnąć... Węgry zsojuszone, nasze, Czech się grzywnami przejedna, daj mu ostatnią koszulę... choćby kielichy ze skarbców kościelnych, byle zjednać przeciw krzyżakom, wszystkich przeciw nim... Brandenburczyków głaskać, Szlązaków zagodzić... a Pomorze odbić, bo tchnąć nie będzie czem... Gościniec w świat nam zaprą i uduszą.
Spoczął nieco i dodał.
— Krwi się tam dużo poleje... będzie strumieniami ciekła... jak pod Płowcami...
Marszczki na czole króla wygładziły się, pogoda zwycięstwa opromieniła je na chwilę.
— Płowce! — powtórzył — Płowce! Drugie Płowce przyjdą nieprędko, ale ja widzę je, widzę. Stosy chorągwi ich po ziemi się tarzają i trupów stosy w posoce...
Kaźmirz klęczący już przy łożu, aby mógł słyszeć lepiej, przychylił się tuż ku ustom ojcowskim.
Od przepowiedni tej serce mu zadrgało żywiej. Łoktek smutnie się uśmiechał.
— Nie ty ich poskromisz... — dodał — nie, tobie nie dano! Ty gdzieindziej musisz szukać zwycięztwa.
— Ojcze mój — ozwał się Kaźmirz, gdy stary